Pewien młody mężczyzna wędrował po kraju w poszukiwaniu mądrości i natchnienia. Odwiedzał klasztory zen, świątynie shinto i inne miejsca, w których spodziewał się spotkać nauczycieli. W pobliżu świątyni prowadzonej przez wielkiego i znanego mistrza, spotkał starego, przygarbionego człowieka. Starzec spojrzał na młodzieńca przelotnie i roześmiał się na całe gardło.
Młody człowiek zatrzymał się i zapytał, co tak rozbawiło starca.
– Wędrujesz w towarzystwie anioła i diabła – odparł starzec.
– Co masz na myśli?
Stary człowiek oparł się o drzewo i spojrzał na młodzieńca pobłażliwym wzrokiem.
– Karmisz się słowami i mądrością. Jednocześnie próbujesz dzielić się zdobytym doświadczeniem, podążając wiecznie ku bezcielesnym żądzom. To oddziela cię od ludzi i skazuje na wygnanie. Całe twoje życie to wędrówka bez miejsca na odpoczynek. Bez domu.
Młody człowiek zadumał się przez chwilę.
– Oto przystanął anioł – powiedział starzec.
Zakłopotany młodzieniec nadal niczego nie rozumiał. Już miał otworzyć usta, by poprosić o wyjaśnienie, gdy usłyszał:
– Demon wskoczył w odmęty oceanu, by dotrzeć do świętej wyspy, lecz nie potrafi wystarczająco złagodnieć, by zgromadzić dla siebie wyznawców. Myślisz, że na twój głos ludzkość czeka od wieków, i dlatego porzucasz soczyste ogrody swojego życia na rzecz nieruchomych kamieni pustyni. Wiedz jednak, że na pustyni nie ma gdzie schronić się przed spokojem nieba.
Na to rzekł młodzieniec:
– Na niebie znalazłem miliony klejnotów, a pod nimi tysiące potępionych istot, których los jest powszechny niczym podmuchy wiatru. Samotna droga prowadzi do rzeczy ostatecznych. Nawet jeśli towarzyszą mi anioł i demon, ich kuszenie stało się tak monotonne i nudne, że zasypiam bez problemu na gwarnej ulicy miasta.
Starzec nic nie odpowiedział. Wręczył za to młodzieńcowi pięć ciężkich monet z przeznaczeniem dla klasztoru, w stronę którego zmierzał.